Edukacja Zdrowotna i Edukacja Obywatelska – konie trojańskie neomarksizmu do prania mózgów dzieciom w szkołach

avatar
(Edited)

Edukacja Zdrowotna

We wrześniu tego roku, dotychczasowy przedmiot Wychowanie do Życia w Rodzinie zostanie zastąpiony przez nowy – Edukację Zdrowotną. Nowy przedmiot został przygotowany przez Ministerstwo Edukacji kierowane przez lewicową Barbarę Nowacką i budzi liczne kontrowersje. Moim zamierzeniem nie jest kompleksowa analiza założeń tego przedmiotu, ale pobieżne omówienie zapisów, które budzą moje co najmniej wątpliwości, jeśli nie otwarty sprzeciw. Podobnie ma się sprawa z drugim wprowadzanym równolegle przedmiotem – Edukacją Obywatelską.

Zacznę jednak od tego, czego brakuje. Istotną zmianą jest odseparowanie małżeństwa od seksualności. Temat małżeństwa znika w Edukacji Zdrowotnej, tak jakby z seksualnością nie miał nic wspólnego. Pojawia się w Edukacji Obywatelskiej, ale już w innym kontekście. To dość oczywiste odejście od dotychczasowej promocji małżeństwa jako najbardziej optymalnego i zalecanego środowiska do prowadzenia życia seksualnego. Zamiast tego „wyzwolenie seksualne”, czyli jeden z elementów niszczących społeczeństwa zachodnie już od lat 60 ubiegłego wieku. Nie chodzi mi oczywiście o to, że konieczny jest purytanizm w tym temacie – „seks tylko małżeński, albo wcale”, ale jest oczywiste, że w małżeństwie jest statystycznie i społecznie rzecz ujmując najzdrowsze i najbezpieczniejsze pożycie seksualne. I jest to wskazane dla trwałości wspólnoty narodowej, żeby jednak tym domyślnym, najlepszym wzorcem, gdzie można się spełnić seksualnie było małżeństwo. Szkoła powinna promować pewne dobre wzorce, tymczasem skręca w stronę „róbta co chceta” i lewicowego skrzywienia na punkcie seksualności.

Oprócz tego trzeba zauważyć, że zapewne jakieś 80% programu Edukacji Zdrowotnej to są wartościowe rzeczy. Jak i kiedy się badać, higiena osobista, wiedza o zaburzeniach, itp. Jednak znalazło się między nimi kilka bardzo wątpliwych, przynajmniej dla mnie zapisów i chciałbym je omówić.

1 . „LGBTQ+”, „stereotypy płciowe”, „orientacja psychoseksualna”, „tożsamość płciowa”.

edu-zdr-15.jpg

Tu nie chodzi o to, że uczeń się dowie, że są osoby homoseksualne. To byłoby zupełnie w porządku, gdyby oczywiście nie stawiać znaku równości między orientacjami seksualnymi - normą jest pożycie między odmiennymi płciami, reszta jest po prostu innością, którą należy tolerować (w pierwotnym znaczeniu tego słowa). Tu mamy jednak pełny zestaw literek tego ideologicznego potworka "LGBTQ+". „T” to „transseksualiści”, a Q to „queer”. I w „trans” to wcale nie chodzi o to, że może być ktoś, komu się wykształciły zewnętrzne cechy płciowe tak „pół na pół”, dawniej było to nazywane „obojnactwem”, teraz to literka „I” (tu ujęta w plusie). „Trans” to ktoś, komu się wydaje, że jest osobą przeciwnej płci, mimo że jest w pełni ukształtowanym mężczyzną czy kobietą. To jest po prostu szaleństwo i wciąganie dzieci do tego szaleństwa i tej obłąkanej, lewicowej „kategorii płynności”, gdzie nic nie jest stałe, nic nie jest normalne. Dorośli mogą się bawić taką dekadencją na własny użytek, a nie dzieci. Z literką „Q” jest jeszcze gorzej, bo queer to po prostu zboczeńcy-przebierańcy. Nie szaleniec, który myśli, że jest kobietą, chociaż jest mężczyzną, ale perwers, który specjalnie przebiera się za kobietę, mimo iż doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że jest mężczyzną. I nie jest to bynajmniej forma „sztuki” czy „teatru”, jak to niektórzy przedstawiają, bo to JEST nacechowane seksualnie, w przeciwieństwie do kabaretu, w którym „czymcie mnie, chłop się przebrał za babę, hahaha”, czy sztuki starożytnej, gdzie panowała konwencja umowności, a aktorzy byli wyłącznie mężczyznami.

Tzw. Drag Queens to najbardziej typowy przejaw "queer". Z jakiegoś powodu bardzo lubią czytać bajki dzieciom

edu-zdr-1.jpg

„Stereotypy płciowe” – to są zachowania, zajęcia, role społeczne, sposoby bycia typowe dla danej płci. Czyli np. noszenie sukienek, gra w piłkę, zabawa lalkami, albo też pewne oczekiwania społeczne, typu że mężczyzna ma być silny, zarabiać na rodzinę, a kobieta opiekuńcza itd. Ujmowanie tego jako „stereotypów” jest lewicowym, neomarksistowskim zabiegiem dekonstrukcji. Uczenie dzieci, że to że dziewczynki się bawią lalkami to tylko stereotyp – "ty też jako chłopiec się możesz bawić lalką, albo ubrać w sukienkę". Tak ujmować sprawę to można w ramach zabawy intelektualnej w ramach studiów, ale jeśli idziemy ze „stereotypami płciowymi” do dzieci to jest to już niebezpieczne pranie mózgów. Zwróćmy jednak uwagę – tu mamy do czynienia z nauką „przeciwdziałania stereotypom”. To już jest naprawdę poważna sprawa. Co prawda w IV klasie szkoły podstawowej, świadomość płciowa dziecka jest już mniej więcej ukształtowana – chłopcy identyfikują się jako chłopcy, a dziewczynki jako dziewczynki, ale zawsze jakaś część dzieci będzie miała w tym zakresie pewną słabość, labilność. Zamiast pozwalać im się umacniać w swojej tożsamości poprzez grupę rówieśniczą, dostaną oni (i one) powody do zwątpienia. To właśnie oni są brani na cel tej odrażającej pseudonauki. Nie bez powodu w krajach, gdzie wprowadzono tego typu, agresywną pseudoedukację seksualną, odsetek młodych ludzi „identyfikujących się jako LGBTQ+” wzrósł wielokrotnie wyżej od poprzednich pokoleń (nawet do kilkunastu procent), mimo, że te od dziesięcioleci żyją w pełnej tolerancji, a nawet i promocji niestandardowych zachowań seksualnych. Po prostu jednostki o słabszej psychice trafiły pod odpowiednią „obróbkę” w młodym wieku, a my zaczynamy tę szkodliwą praktykę wprowadzać u nas.

edu-zdr-5.jpg

Jeśli chodzi o pojęcia „orientacji psychoseksualnej” i „tożsamości płciowej”, to zasadniczo nie są one szkodliwe, ale mogą w szkodliwy sposób namieszać w głowie, jeśli wprowadzi się je zbyt wcześnie. W szczególności dotyczy to tej drugiej – „tożsamości płciowej”. Pojęcie homoseksualności na etapie szkoły powinno być jedynie zaznaczone na zasadzie: „są tacy ludzie i nie w tym nic złego” oraz „jeśli poczuwam pociąg do tej samej płci to też nie ma w tym nic złego, jednak muszę sobie zdawać sprawę z tego, że większość ludzi tak nie ma, więc mogą różnie reagować”. I to raczej pod koniec tego zakresu klas IV-VIII. Tutaj obawiam się, że to już wchodzi w nadmierne skupiania się na swojej seksualności, potencjalnie szkodliwego dla dzieci i młodzieży. Takie ujęcie tematu to dopiero w szkole ponadpodstawowej mogłoby być bezpiecznie wprowadzane.

2 . „Opisuje, jak zmiany klimatu i degradacja środowiska naturalnego wpływają na zdrowie indywidualne i publiczne, wymienia choroby, które mogą być ich wynikiem, w tym zaburzenia psychiczne (…)”.

edu-zdr-6.jpg

edu-zdr-2.jpg

Wsadzenie szurii klimatycznej do przedmiotu poświęconego zdrowiu to też bulwersująca sprawa. Nie będę tutaj zanudzał tematem - to nie jest miejsce na przeprowadzanie dowodów na nieistnienie krasnoludków, ale każdy rozumny człowiek ma masę dowodów na to, że „zmiany klimatu” nie są żadnym zagrożeniem, a ich związek z działalnością człowieka jest w najlepszym razie drugorzędny i mało istotny. Żyjemy już w epoce, po tym jak tę pseudonaukową narrację wyśmiał publicznie prezydent Stanów Zjednoczonych i zaordynował odwrót od szkodliwych polityk klimatycznych. Unia Europejska jednak nadal twardo się trzyma ideologii klimatyzmu, a obecny rząd jako usłużna marionetka Niemiec i UE nadal forsuje tę agendę.

Żeby to jakoś skomentować... Nie ma żadnych chorób powodowanych przez zmiany klimatu, samo takie ujęcie sprawy jest antynaukowe i bzdurne. Klimat jest cały czas, przez całą historię Ziemi, w ciągłej zmianie. Zmienność klimatu jest stanem naturalnym i nie powoduje chorób. Choroby powodują przede wszystkim drobnoustroje i inne czynniki, wśród których – w definicji choroby – klimatu nie znajdziemy. Oczywiście określone warunki klimatyczne mogą sprzyjać odmiennym chorobom. Pamiętajmy jednak, że mówimy o tym, że na przestrzeni stulecia temperatura się podniosła o tyle, ile potrafią się różnić średnie roczne, średnie temperatury poszczególnych, polskich miast. Jedynym zaburzeniem psychicznym powodowanym przez „zmiany klimatu” jest wiara w klimatyzm. To jest antynaukowe sekciarstwo i należy z tym walczyć. Do tematu jeszcze wrócę, bo więcej o „zmianach klimatu” będzie w Edukacji Obywatelskiej. Swoją drogą zestawianie „zmian klimatu” i „degradacji środowiska” obok siebie jest manipulacją. Degradacja środowiska może być oczywiście problemem – zmiany klimatu nie mają z nią nic wspólnego.

3 . „Dieta planetarna, wegetariańska, wegańska, śródziemnomorska (…)”.

edu-zdr-14.jpg

Dieta planetarna została wymyślona przez jakąś tajemniczą „komisję” czy też „platformę” pełną ekspertów, których nie wiadomo kto wysłał, powołał i upoważnił. Celem jest oczywiście „przeciwdziałanie zmianom klimatu” czyli wariactwo. Jej cechą jest po prostu zmniejszenie udziału mięsa i innych produktów odzwierzęcych. Nie jest zatem zbyt zdrowa, bo odbiega od poprawnie zbilansowanej diety. Jest jednak pewnym kompromisem (kompromis między wariactwem a normalnością), bo kolejne diety czyli wegetariańska, a zwłaszcza wegańska są wręcz zbrodnią na dzieciach. Zamiast promowania zdrowego, zbilansowanego żywienia mamy niezdrowe diety o charakterze szaleńczo-ideologicznym. Nie ma sensu tego dalej komentować. Ale spoko, w zestawie jest też dieta śródziemnomorska. Chyba dla celów maskujących.

4 . „Ruchy antyszczepionkowe i dezinformacja o szczepieniach”.

edu-zdr-4.jpg

Biorąc pod uwagę, jak skrajnie zideologizowany jest język w tych wytycznych, nie spodziewam się żadnej rzetelnej informacji o szczepieniach. Samo używanie terminu „antyszczepionkowcy”, „ruchy antyszczepionkowe” wskazuje nam, że mamy do czynienia z dogmatykami, którzy nie szukają prawdy. To jest przekaz „wszystkie szczepienia są dobre i święte, a jeśli uważasz inaczej, to jesteś heretykiem”. Więc spodziewam się właśnie dezinformacji o szczepieniach oraz piętnowania każdej – naukowej w swoim charakterze – próby rozważania plusów i minusów, dobrych i złych produktów, zagrożeń i zysków. Nie spodziewam się, by w ramach tego przedmiotu wolno było powiedzieć młodzieży, że podczas masowego aktu światowej głupoty w latach 2020-2022, szaleńcy określani w mediach jako eksperci przemawiali z telewizji mówiąc, że pewna eksperymentalna szczepionka (w wszystkich wersjach) jest, cytuję: „w 99% skuteczna, a w 100% bezpieczna”, a potem oszukane tak dziesiątki tysięcy ludzi w całej Europie doznawały ciężkich NOP-ów, śmierci lub poważnego uszczerbku na zdrowiu w zamian za bardzo niską skuteczność w przeciwdziałaniu mocno jednak przeszacowanej chorobie, co do jej skutków. Wątpię, by w ramach tej „rzetelności” dowiedzieli się nawet, czym są niepożądane odczyny poszczepienne.

5 . „Hejt i mowa nienawiści”.

edu-zdr-3.jpg

W Edukacji Zdrowotnej pojawiają się te terminy raz, więcej jest ich w Edukacji Obywatelskiej. To są terminy ściśle ideologiczne, elementy nowomowy i wciskanie ich do edukacji służy ich legitymizacji, w dalszej kolejności forsowaniu prawnych ograniczeń wolności słowa ("no skoro, nawet dzieci uczymy, jakie to złe..."). To element tresury ideologicznej. Nie ma czegoś takiego jak "mowa nienawiści". Jest nienawiść – takie uczucie. Można ją odczuwać. "Mową nienawiści" lewica nazywa każdą krytykę ich pomysłów i wartości, zwłaszcza kpiny i pisanie wprost, co się myśli o danej sprawie. To, że ktoś komuś naubliża to może być nieuprzejmość, chamstwo, agresja werbalna, w skrajnym wypadku groźby karalne. Tam, gdzie to konieczne, od dawna jest na to paragraf. "Mowa nienawiści" i "hejt" mają pod pozorami "poprawy obyczajów" legitymizować uciszanie krytyki, nic więcej. To zwykły podstęp i oszustwo.

6 . Elementy usunięte.

Znalazłem analizę projektu podstawy programowej dla tego przedmiotu autorstwa Ordo Iuris z listopada 2024 roku. Okazuje się, że niektóre z elementów, na które oni zwrócili wtedy uwagę zniknęły w obecnej ustawie. To znaczy, że presja ma sens, ale też nie wiem, czy elementy, na które ja zwróciłem uwagę (a OI nie), zostały pominięte przez prawników z OI czy tez może dodane przez resort Nowackiej na późniejszym etapie. W każdym razie usunięto:

  • masturbację,
  • brak obowiązków dziecka i praw rodziców (wcześniej były tylko obowiązki rodziców i prawa dziecka),
  • „modele rodzin”.

Pozostałe kwestie, które wymienia analiza Ordo Iuris (częściowo zbieżne z moimi, ale część jest innych) pozostały niezmienione. Analizę polecam przeczytać jako uzupełnienie mojego tekstu:
https://ordoiuris.pl/edukacja/edukacja-seksualna-jako-czesc-edukacji-zdrowotnej-co-konkretnie-zawieraja-projekty-rozporzadzen-minister-nowackiej

Edukacja Obywatelska

O ile Edukacja Zdrowotna jest dobrowolna – to znaczy można z niej, przynajmniej w tym roku, wypisać dziecko – to Edukacja Obywatelska jest niestety obowiązkowa. Ten przedmiot się chyba nazywać raczej Agitacja „Obywatelska”. Jedziemy z tematem.

1 . Więcej „zmian klimatu”.

edu-zdr-13.jpg

edu-zdr-16.jpg

I ciekawe jakie „rzetelne źródła” pójdą w ruch do tłoczenia tej propagandowej pseudonauki? W kółko portal Nauka o klimacie i naczelny klimatysta Malinowski, który patronuje praktycznie każdej publikacji o rzekomej „naukowości” „katastrofy klimatycznej”? Ja przypominam, że on nawet nie jest specjalistą w tym temacie, a polscy profesorowie, którzy nimi są – Kowalczak i Marks (specjaliści w dziedzinie nauk o Ziemi) wypowiadają się bardzo sceptycznie na temat „katastrofalności” i skali „zmian klimatu”, jak również i udziału działalności ludzkiej w tychże. Polecam też osobiście sobie przejrzeć badania (każdy z minimum ogólnego obycia w tekstach naukowych da radę), które mają dowodzić tego słynnego „konsensusu klimatycznego”. Są śmiechu warte, sklecone pod tezę. Nie ma żadnego „konsensusu”, część naukowców, która za to dostaje kasę udaje, że to popiera, czy nawet „pracuje naukowo w temacie”, natomiast ci, którzy są niezależni (zwłaszcza finansowo) kpią z tej pseudonauki. Również kilku noblistów. Ale Polska ma być nabywcą i sponsorem niemieckiego przemysłu „odnawialnych źródeł energii”, mimo że kompletnie nie ma do tego warunków, dlatego trzeba tą propagandą bombardować już nawet dzieci w podstawówce.

2 . „Weryfikuje wybraną teorię spiskową”.

edu-zdr-9.jpg

A co to jest „teoria spiskowa”? Bo odnoszę wrażenie, że to jest obecnie używany przez propagandę słowotłuk, w którym nie musi nawet chodzić o jakiś spisek. Każda jakaś spójna myśl, wytłumaczenie lub podejrzenie, które pozostają w sprzeczności z oficjalnie narzucanymi narracjami są z automatu nazywane „teoriami spiskowymi”. I funkcjonuje to jako taki ogromny worek, do którego wrzucone są też różne absurdalne i głupie pomysły, typu że Ziemia jest płaska, albo że rządzą nią Ludzie-Jaszczury. Chodzi o to, żeby się przykleiły do wrzucanych do tego worka co jakiś czas również pomysłów i podejrzeń całkiem rozsądnych, a nawet prawdziwych, które nie są na rękę władzy czy pewnym elitom politycznym. Zresztą zdarza się, że niektóre „teorie spiskowe” po zmianie mądrości etapu przestają nimi być, bo zostały dopuszczone do mainstreamu. Czy na takich zajęciach można by się dowiedzieć np. że kilka lat temu strony rządowe przestrzegały przed „teorią spiskową”, jakoby straszliwy wirus z Wuhan nie przeniósł się z nietoperza na człowieka na targowisku, lecz został sztucznie wyhodowany w laboratorium? Minęło trochę czasu i tę „teorię spiskową” potwierdziły służby USA.

image.png

image.png

W tym mechanizmie widać jeszcze jedną charakterystyczną cechę – antynaukowość tej rzekomej „pronaukowej postawy”. Wiecie, tej, w której „i fucking love science” ;) Brak miejsca na debatę, dowodzenie różnych spraw, stawianie hipotez i ich obalanie. Tu jest po prostu dogmat pod nazwą NAUKA, który z prawdziwą nauką nie ma nic wspólnego. I jak ktoś w ramach naukowości „walczy z teoriami spiskowymi”, to prawdopodobnie z prawdziwą nauką nie ma nic wspólnego, tylko jego ukryte kompleksy się ujawniają. Powstaje pytanie, w jaki sposób dzieciaki miałyby „weryfikować teorie spiskowe”, nawet jak już się ustali jakieś kryteria czym w ogóle one są? Na podstawie „rzetelnych źródeł” typu portal o wymyślonej katastrofie klimatycznej, który służy do uzasadniania zastępowania polskiego sektora energetycznego niemieckimi wiatrakami? Litości...

edu-zdr-17.jpg

edu-zdr-11.jpg

I podobnie ma się sprawa z „fake news”. Tylko, kto będzie rozstrzygał, co jest „fake news”, a co nie? Bo ci słynni „niezależni weryfikatorzy” w rodzaju Demagoga byli wielokrotnie przyłapywani na kłamstwie i manipulacji.

3 . Unia Europejska

Clipboard20.jpg

No właśnie. A czy w ogóle chcemy? Na takie pytanie tutaj nie ma miejsca w ogóle, bo są z góry narzucone odpowiedzi.

edu-zdr-12.jpg

Debata o bilansie zysków i strat w Unii Europejskiej – super, ale obawiam się, że będzie na starcie ograniczona „rzetelnymi źródłami”, które pomnażają zyski wielokrotnie ponad ich realną wartość, a większość kosztów po prostu pomijają. Chyba tylko Tomasz Cukiernik odważył się w Polsce robić uczciwe wyliczenia takiego bilansu. Czy jego książki trafiłyby na takie lekcje, czy raczej na indeks książek zakazanych?

No a na deser „jak wykorzystać programy unijne dla siebie”. Unia jak drzewo obfitości, albo dzban w którym nigdy nie kończy się wino. To oczywiście potrzebne dla urabiania ludzi już od szkoły, żeby im wybić z głów jakieś polexity. Ludzie "na stanowiskach" tutaj poważne pieniądze zarabiają – kosztem skrępowanej gospodarki, rozbuchanej biurokracji i biegunki legislacyjnej. Pospólstwo niech zatem myśli, że „łunia nam tylko daje”.

4 . „Zagrożenia dla demokracji”.

edu-zdr-10.jpg

No cóż, okazuje się, że demokracja nie jest po prostu ustrojem. Jest kolejnym dogmatem. To jest sekciarskie ujęcie kwestii ustrojowych. Więcej obiektywizmu, a mniej hunwejbinizmu bym oczekiwał. Taki filmik mi się przypomniał...

This is extremely dangerous to Our Democracy!

PS. Pozdrowienia dla koleżanki, która mnie zmotywowała do napisania tego tekstu na zasadzie "no niech mi tu ktoś wskaże konkretne treści, których nie powinno przyswoić dziecko w klasach 4-8" :)

Opisywane zmiany podstawy programowej dostępne są tutaj:
https://dziennikustaw.gov.pl/D2025000037801.pdf



0
0
0.000
3 comments
avatar

Skomentuję tylko punkt 4 - nie wiem czy zauważyłeś, ale generalnie język działa tak, że np. mówimy, że osoba budująca budynki to budowlaniec, a nie, że osoba niebudująca budynków to "niebudowlaniec/antybudowlaniec/jakiekolwiek inne słowo". Unikamy zaprzeczeń w rzeczownikach określających stan. Bo prawie wszyscy budynków nie budują.
Czy istnieje słowo określające kogoś, kto nie morduje ludzi? Albo kogoś, kto nie gwałci małych dzieci? Nie.
Naturalne jest więc, że osoba popierająca szczepienia to potocznie "proszczepionkowiec", a niepopierająca to "antyszczepionkowiec", a nie np odwrotnie, że osoba niepopierająca to np. "szczepieniosceptyk", a popierająca "antyszczepieniosceptyk" - podwójne zaprzeczenie. Jakby, jedna negacja w dwóch słowach (anty) brzmi sensowniej niż 3 negacje w dwóch słowach (anty, sceptyk, sceptyk).
Jest jeden wyjątek, na który zwraca uwagę Robert Rutkowski - lobby alkoholowe wypromowało słowo "abstynent", aby programować ludzi, że picie alkoholu jest czymś domyślnym, a niepicie jest czymś specjalnym.

Czy określenie "antyszczepionkowiec" może być odbierane jako stygmatyzujące? Tak, rozumiem, że może,
skoro ludzkość była w stanie dla wygody nazwać antyelektron pozytonem, to na każdy stan X można wymyśleć słowo Y oznaczające stan przeciwny do X i niebrzmiące "antyX". Natomiast jak to powiedział kiedyś prof. Bralczyk: "Poprawnie to jest tak jak większosć mówi.".
Przypominam, że sam (również na tym portalu oraz jego odpowiedniku na litere B) byłem obrażany jako "scepiony", "dziabnięty", "zakłuty" i tak dalej. Słowo "antyszczepionkowiec" jednak nie zawiera w sobie elementu pogardy, tak jak trzy słowa w drugą stronę które wymieniłem - określa ono po prostu osobę o pewnych poglądach. Ponadto, były to obelgi wycelowane w ludzi, którzy żyli zgodnie z poglądami, które mieli, i nikomu ich nie narzucili, a nie w ludzi, którzy narzucili te ograniczenia i społeczeństwo spolaryzowali. Czyli myślenie "nienawidzę ich, więc będę taki sam jak oni"! Jednocześnie, wielu ludzi z tego środowiska równolegle nazywa osoby troszczące się o klimat "ekoterrorystami" itd.

Pocieszę Cię - i tak podważanie szczepień jako dogmatu wiąże się społecznie z dużo większym zrozumieniem niż podważanie kapitalizmu jako dogmatu. A jeszcze kilka lat temu, niechęć do picia alkoholu.

0
0
0.000
avatar

Z językowego punktu widzenia nie mam problemu ze słowem "antyszczepionkowiec". Jest skonstruowane poprawnie. Chodzi mi o coś, co profesor Wolniewicz nazwał "słowotłukiem", czyli terminem wymyślonym specjalnie do stygmatyzowania przeciwników politycznych. W pewnym sensie "tłuczenia ich po głowie" terminem, który każdy rozpozna jako coś negatywnego. Co nie znaczy, że wyzywanie nie występuje po obu stronach, bo jak najbardziej idzie i w drugą stronę, nieraz nawet bardziej agresywnie. Różnica polega na tym, że w druga stronę (czyli np. od przeciwników szczepień do zwolenników) to idzie oddolnie i spontanicznie. Jest formą reakcji społecznej. Natomiast takie "słowotłuki" jak np. "antysemita", "mizogin", "faszysta" (w sensie innym niż faktyczny fan Włoch z lat 1922-1943), "homofob", "ksenofob", czy wreszcie "antyszczepionkowiec" są elementem odgórnie wprowadzanej propagandy. To znaczy najpierw pojawiają się w mediach, zwłaszcza tych zależnych od władzy, w ustach wpływowych osób, a potem powtarzają je masy. Słowa takie jak ty wymieniłeś + np. "szczepan", "kowidiota", "LPG", "feminazistka", "NPC" powstawały wtórnie i oddolnie jako reakcja na narracje i działania władz i mediów głównego nurtu oraz posłusznej im części społeczeństwa. Co ciekawe w Niemczech "kowidiota" było słowotłukiem na "koronasceptyków", a u nas to samo słowo powstało niezależnie jako określenie na wierzących w słuszność wszystkich obostrzeń itd.

W każdym razie, jeśli widzę takie sformułowania w podstawie programowej, to wiem, że nie będzie tam uczciwego przedstawienia spraw, dwóch stron sporu, tylko propaganda i to oparta na faktycznej teorii spiskowej ("ruchy antyszczepionkowe", czyli za nimi musi stać KTOŚ, najczęściej za tego ktosia robi Rosja, która przecież też narzucała swoim obywatelom szczepienia na covid, ale o tym propagatorzy tej teorii spiskowej milczą). Więc tym bardziej patrzę na te wszystkie założenia programowe z politowaniem, gdy widzę, że dzieci mają być jednocześnie uczone faktycznych teorii spiskowych i zwalczania fikcyjnych teorii spiskowych ;)

Ogólnie propsy za pochylanie się nad kwestiami językoznawczymi :)

0
0
0.000